środa, 28 kwietnia 2010

Troska i strach

Nie chce mi się pisać, bo przechodzę teraz trudny czas. Kto ma dzieci ten rozumie co to znaczy troska i co to znaczy strach. O ile troska występuje u większości matek zawsze, to strach pojawia się, kiedy zaczyna dziać się coś złego. To coś złego, albo inaczej... na razie nieznanego... dzieje się teraz i spędza sen z moich powiek. Chciałabym wiedzieć co dolega mojej córce, a jednocześnie bardzo się boję, jaka będzie diagnoza. Na razie nikt nic nie wie, tylko powoli eliminuje się kolejne choroby.
Zastanawiam się, czy los nie ma dosyć mnie męczyć i zsyłać to co najgorsze.
Zastanawiam się ile mam jeszcze sił, by to wszystko przetrzymac.
Zastanawiam się, kiedy pęknę i się rozleje.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Polityczna przepychanka

Nie interesuję się zbytnio polityką, chociaż orientację jako taką i poglądy posiadam. Jest jednak wiele spraw, które mi w polityce nie pasują; są brudne, niegodne moralności człowieka i często w głoszonych celach i programach nie ma cienia prawdy, a tylko chęć zdobycia większego poparcia. Nasi politycy stając na ważnych stanowiskach szybko zapominają o państwie, a głównie chcą napełnić sobie kabzy i ustawić w życiu siebie i swoje rodziny.
Nie byłam jakąś fanką prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale śmierć jego i wszystkich, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem poruszyła mną do głębi.
Żal mi wszystkich ludzi, którzy zginęli, a nie polityków, bo przecież byli oni przede wszystkim ludźmi. Ludźmi, którzy kochali, mieli swoich bliskich, których darzyli uczuciem i nawzajem.
To co teraz dzieje się w mediach denerwuje mnie. Ten czas żałoby nie tak powinien wygladać. To nie było prawdziwe, to wszystko było udawane i na pokaz.
I teraz jak to w polskim narodzie bywa, zaczyna się polityczna przepychanka. Jakie to typowo polskie i jakie to brzydkie ... niestety.

piątek, 9 kwietnia 2010

Życie moje...

Nie chce tu pisać o konkretnym moim życiu, tylko o moim do niego stosunku.
Kiedyś bowiem nie myślałam o życiu, o jego przemijaniu, o całym tym bólu jaki może mu towarzyszyc.
Coz... byłam młoda, nic mi nie dolegało, byłam szczęśliwa, zakochana, byłam żona, matka i byłam zdrowa.
Czas jednak biegnie naprzód i los nie szczędził mi trudnych wydarzeń i chorob.
Najpierw straciłam pierwszego męża, potem straciłam nienarodzone jeszcze dzieciątko z drugim.
Miałam ciężki wypadek i od tego czasu towarzyszem moim jest ból ramion i kregoslupa.
Może ktoś sobie pomyśli, że powinnam być smutna, zgorzkniała, wiecznie marudzącą jedza.
Nic z tych rzeczy.
Rzadko kto widzi smutek na mojej twarzy, czy grymas z powodu bolu.
Gdyż najważniejsze jest to, że JA ŻYJE :)))
Chce cieszyć się życiem, jakie ono by nie było i łykać je pełnym haustem.
Wydaje mi się, że każda przeciwność losu powodowała moje umocnienie w przekonaniu, że mimo wszystko warto żyć, nie poddawać się i nie złościć na los.
Życie jest piękne i zawsze może przynieść nam coś dobrego. Tylko nie możemy na to czekać bezczynnie. Musimy wyjść na przeciw i trochę się postarac. Jeśli my się uśmiechniemy do kogoś, ktoś inny też nam odwzajemni usmiech. Trzeba tylko wierzyć, że to nasze życie to skarb najpiekniejszy.
Ja wierze. Z całego serca.